Autor Wiadomość
Eureka
PostWysłany: Pon 6:58, 27 Lis 2006    Temat postu:

dobra, koniec tematow na skoki w tym temacie.
Nillasta
PostWysłany: Nie 19:21, 26 Lis 2006    Temat postu:

yhy Smile No może później jak będę skakać wyżej (chociaż tata się nie zgadza) to może L, ale później jak to przekrocze, to tata zabroni mi ogólnie jeździć Razz
Eureka
PostWysłany: Nie 19:18, 26 Lis 2006    Temat postu:

czyli na początek klasa LL ?
Nillasta
PostWysłany: Nie 19:14, 26 Lis 2006    Temat postu:

w juniorach, bo wyżej mnie nie wcisną... Mam 12 lat Razz
Eureka
PostWysłany: Nie 19:10, 26 Lis 2006    Temat postu:

w czym bedziesz startować,w amatorkach ?
Nillasta
PostWysłany: Nie 18:16, 26 Lis 2006    Temat postu:

Ja też będę startować, ale nie na dawnym koniku [*]
Eureka
PostWysłany: Sob 21:16, 25 Lis 2006    Temat postu:

i nigdy nie startował.... ja też mogę startować i będę... na dwóch konaich jak dobrze pójdzie, na Korze standardowo, i na Replice - jego matce...
jaźwiec-agata
PostWysłany: Sob 20:45, 25 Lis 2006    Temat postu:

mi tez nie wyszło na jaźwcu w omedze na zawodach ale to co innego bo ja przynajmniej w następnym roku boge jeszcze startować a romeo juz nie Sad
Gazellasta
PostWysłany: Sob 15:49, 25 Lis 2006    Temat postu:

Ale Eureka nie molas przewidziec warunkow w Omedze na zawodach.A on napewno jest wdzieczny za to jechalas to dla niego :*
Nillasta
PostWysłany: Sob 10:36, 25 Lis 2006    Temat postu:

Gdybym ja straciła Nila, to nie wiem co by się stało.... ;(
Eureka
PostWysłany: Sob 6:42, 25 Lis 2006    Temat postu:

no chyba nie był... Sad
i dlatego chciałam poejchać w Omedze jak najlepiej, dla niego, dla Romea !
Tak jak jechalibyśmy tu razem za rok, ewentualnie za dwa...
Ale niestety nie udało się... :9 Wyszło jak wyszło, zawiodłam Go ;(
Gazellasta
PostWysłany: Pią 23:07, 24 Lis 2006    Temat postu:

szkoda mi ich Sad I to w ten sam dzień...to nie był przypadek...
jaźwiec-agata
PostWysłany: Pią 21:34, 24 Lis 2006    Temat postu:

przynajmniej nie były samotne
Eureka
PostWysłany: Pią 21:20, 24 Lis 2006    Temat postu:

tak cierpienie się zdarza... Niewiarygodne a jednak - mój Romeo i Orchea od Niki poszły w jeden dzień, w ten sam dzień razem pogalopowały do końskiego nieba....

orchea była śliczna.... Widziałam ją parę dni przed śmiercią..
jaźwiec-agata
PostWysłany: Pią 20:50, 24 Lis 2006    Temat postu:

szkoda orchey a ta lizka była sliczna
*Nika*
PostWysłany: Pią 15:45, 24 Lis 2006    Temat postu:

zapalenie płuc.
jedyna fotka Lizki, którą mam na kompie.

Crying or Very sad

jednak tak, jak wspominałam powyżej to nie koniec mojej końskiej hostorii...
gdy starciłam Lizę przestałam jeździć konno. długo to trawało. dzięki pewnej osobie zrozumiałam ,że nie mogę zrezygnować z koni. przecież były częścią mojego życia, większą częścią. postanowiłam wrócić do stajni. zajmowałam się końmi ,ale nie chciałam na nich jeździć. w końcu się przełamałam. pierwszym koniem, którego dosiadłam po tym zdarzeniu była Orchea. więszość z Was ją zna. wtedy coś sprawiło ,że pokochałam tego konia nad życie. mimo ,że nie zastapiła mi Lizy, zapełniła pustkę po niej. jazda znowu zaczęła sprawiać mi przyjemność. myślałam ,że ja czegoś uczę tego konia. jednak było na odwrót. ona na nowo uczyła mnie końskich zachowań, uczyła mnie przyjaźni konia do człowieka. nazywałam ją Fafikiem, gdyż chodziła za ludźmi jak pies. nie sądziłam ,że kiedys tak bardzo pkocham konia po raz kolejny...jednak to co dobre szybko się kończy. za dużo szczęścia mnie spotkało bo dostałam konia, miałam Orcheę i ogólnie fajnie było. jednak dla równowagi musiałam coś starcić. tym razem padło na Orcheę. klaczka umarała niedawno na kolkę. dostała jej w nocy...ponownie świat mi się zawalił. do tej pory jest mi bardzo, bardzo ciężko. mimo ,że mam konia, śmieję się i żartuje w sercu czuje ogromną pustkę...
Gazellasta
PostWysłany: Śro 17:00, 22 Lis 2006    Temat postu:

Lizka byla pieknym koniem.

Nika, a na co padła?
*Nika*
PostWysłany: Śro 16:23, 22 Lis 2006    Temat postu:

tak. mam Aronię i się z tego bardzo ciesze. jednak nic nie jest w stanie wynagrodzić straty ukochanego konia...nawet nowy, własny koń...
jaźwiec-agata
PostWysłany: Wto 20:28, 21 Lis 2006    Temat postu:

okropnosc ale teraz masz aronie
*Nika*
PostWysłany: Wto 15:51, 21 Lis 2006    Temat postu:

niestety życie jest tak skonstruowane ,że prędzej czy później będziemy musialy pożgenać konie, które kochamy. ja już starcilam dwa konie, które byly dla mnie ,kims więcej niż zwierzakami.

pierwszym koniem ,którego musialam pożegnać byla Liza. piękna, mloda, niesamowicie inteligenta klacz. jedyna w swoim rodzaju. poznalam ją 1997 roku. mialam wtedy 8 lat...Lizka byla kilkumiesięcznym dzieciakiem. pokachalam tego malego, rozbrykanego konika od pierwszego wejrzenia. los chcial ,ze zaczęlam się nią opiekować. od tego pięknego, zimowego dnia bylyśmy nierozlączne. teraz już wiecie dlaczego tak lubię zime... razem dorsatalysmym, uczylyśmy się, poznawalyśmy nawzajem. życie toczylo się jak w filmie. Lizka wyrosla na piękna klacz. bylam z niej niesamowice dumna. lata mijaly nam na wspólnym obijanu się. w końcy nadszedl ten wielki dzień zajeżdżania smarkatej. padlo na mnie. patrząc na to z perspektywy czasu stwierdzam ,że bylo to bardzo niedpowiedzialne posunięcie. przecież ja kompletnie nie potrafilam jeździć. ale wtedy to nie bylo ważne. kochalam ją i wierzylam ,że nic się nie stanie. zufalam jej. milość zrobila więcej niż umiejętności. można powiedzieć ,że zaufaniem nadrabialam brak wiedzy Wink tak jak myślalam: Lizka nic nie zrobila. od tej pory galopy po polach, skoki przez przeszkody i rowy staly się dla nas codziennością. czulam ,że coś mocnego nas wiąże. byla to nic przyjaźni, milości, zrozumienia. wydawalo mi się ,ze nic nie może jej przerwać. minęly dwa lata od zajeżdżania Lizki. skoki wychodzily nam calkiem nieźle. mialy zacząć się nasze wspólne starty. jednak los chcial inaczej. nie pozwolil mi dlugo nacieszyc się naszym szczęćiem. Lizka poważnie zachowrowala. męczyla się 3 dni. po 3 dniach nastąpila poprawa. myślalam ,że Lizka zostanie ze mną. jednak ona wybrala inną drogę. bylam przy niej w ostatniej dordze życia. nie potrafilam się z tym pogodzić. pamiętam jak zrzucala z siebie koce w szaleńczym galopie. wiedzialam gdzie biegnie...wiedzialam ,ale nie chcialam w to uwierzyć. w końcu zrozumialam...Lizka się poddala. koń tak silny, energiczny podjąl taką decyzję. na początku w rozpaczy krzyczalam, myślalam ,że wariuje. jednak bylam przy niej...zrozmuialam jej decyzję. chcialam aby do konca ktoś przy niej byl. oczy piekly od placzu. 7 marca w nocy Lizka odeszla...
wtedy zaczęlo się moje pieklo. przestalam jeździć konno, zalamalam się. z rozpaczy się rozchorowalam.bylo ze mną nie za ciekawie...życie stracilo sens. nie potrafilam się odnaleść...

resztę opowiem później...wspomienia wrócily i nadal bolą...
jaźwiec-agata
PostWysłany: Pon 18:00, 20 Lis 2006    Temat postu:

zgadzam się z toba ja narazie nie moge myslec o tym że mi koń kiedys umrze
Gość
PostWysłany: Pon 13:14, 20 Lis 2006    Temat postu:

wiecie co, ja nie mogę czytać takich opowiadań, bo zawsze mi łzy lecą... to jest takie smutne gdy odchodzą takie piękne zwierzęta... Sad
Eureka
PostWysłany: Pon 6:30, 20 Lis 2006    Temat postu:

no to zmienia bieg rzeczy...
Gazellasta
PostWysłany: Nie 22:36, 19 Lis 2006    Temat postu:

Tuptus wlasnie mial ochwat...i zostal tez przez niego uspiony.
Nillasta
PostWysłany: Nie 15:44, 19 Lis 2006    Temat postu:

Też możliwe, ale raczej ze starości... Sad
Eureka
PostWysłany: Nie 7:27, 19 Lis 2006    Temat postu:

Albo jakąs ukrytą chorobę.
Nillasta
PostWysłany: Sob 22:08, 18 Lis 2006    Temat postu:

Nie wiem czemu, ale umarł ze starość Sad Szczerze to szczelałam. Miał może więcej lat kiedy umarł..
Dorka
PostWysłany: Sob 22:06, 18 Lis 2006    Temat postu:

Eh... piękne koniki i z tego co opisujecie mądre i pojętne...
jaźwiec-agata
PostWysłany: Sob 21:39, 18 Lis 2006    Temat postu:

no gazella ma 22 i chodzi pod klijętami
Nillasta
PostWysłany: Sob 21:38, 18 Lis 2006    Temat postu:

21 Sad Miał prawo umrzeć...

phpBB © 2001,2002 phpBB Group